This post has been de-listed
It is no longer included in search results and normal feeds (front page, hot posts, subreddit posts, etc). It remains visible only via the author's post history.
Ok dwa lata temu gadałem z moim Amerykańskim znajomym na Discordzie i w trakcie konwersacji padł temat śmierci i życia po niej.
Nie pamiętam tej rozmowy kropka w kropkę ale po tej konwersacji praktycznie codziennie (aż do dziś) myślę o śmierci i się boję.
Dorastałem w Katolickiej rodzinie, lecz jakoś nigdy się nie jarałem religią. Próbowałem (i dalej do jakiegoś stopnia próbuję) żyć zgodnie z naukami kościoła przestrzegając 10 przykazań oraz postując w Piątki, ale do kościoła nie chodzę (jedynie na święta z rodziną) bo uważałem że po prostu kościół jest nudny i że nie ma tam radości bo każda msza brzmi jak pogrzeb.
Wracając, wierzyłem od zawsze w życie po śmierci. W niebo, czyściec i piekło. Ale po tej rozmowie z kolegą próbowałem sobie wyobrazić nieskończoność, która chyba zaczęła ten problem.
Mówi się że po śmierci albo jest nieskończone nic albo jest nieskończone życie w niebie lub piekle.
Po próbie wyobrażenia tego dostałem (chyba) ataku paniki. Ciągle teraz się boję nieskończoności bo po prostu nie da się jej wyobrazić, tak samo jak nicości.
Normalnie ludzie raczej chcą do nieba, ale ja się jego boję bo co ja tam będę robił przez nieskończoność?
Wiem że to brzmi głupio ale od tej konwersacji którą miałem z dwa lata temu praktycznie codziennie myślę o tym i się boję.
Nie boję się śmierci bo to prędzej czy później się stanie, lecz tego co jest po niej.
Codziennie jak nie jestem rozproszony graniem w gry, słuchaniem muzyki czy nauką, to prędzej czy później wejdzie mi do głowy myśl o życiu po śmierci i nieskończoności, która ta skutkuje u mnie atakiem paniki.
Często przez te myśli tracę też sens. Obecnie studiuję jeden język i mam np. myśl że po co mi to? Czy po śmierci dalej będzie podział na języki? Czy każdy każdego zrozumie? A może coś innego? I już zaczynam overthink'ować i już czuję jak mi bicie serca przyśpiesza i jak trudno mi jest oddychać.
Tak samo mam tylko jak tylko usłyszę słowa typu: Bóg, Śmierć, Nieskończoność, Piekło, Etc. Od razu zaczynam overthink'ować i karuzela cierpienia się zaczyna.
To jest kurwa okropne. Mam 20 lat i nie chcę żyć w ciągłej panice.
Czy miał ktoś podobny problem? Wiecie co można z tym zrobić? Myślałem nad antydepresentami ale żeby te dostać to trzeba złożyć wizytę u specjalisty a ja ledwo co mam pieniądze na jedzenie.
PS. Przepraszam że tekst jest tak chaotycznie ułożony ale nie byłem najlepszy z Polaka oraz po prostu wylewam to z serca.
Subreddit
Post Details
- Posted
- 1 year ago
- Reddit URL
- View post on reddit.com
- External URL
- reddit.com/r/Polska/comm...